Kraków około roku 1900 to nie tylko tętniące życiem miasto zafascynowane energią cyganerii z jednej strony i owładnięte wszechogarniającym duchem pesymizmu z drugiej. Belle époque odkryła również piękno przyrody, widząc w niej nie tylko źródło motywów dekoracyjnych i efektownych ornamentów, ale także temat godny najwyższej sztuki. Natura fascynowała zarówno literatów, poetów, jak i artystów okresu Młodej Polski, którzy malarstwu pejzażowemu powierzyli szczególną rolę. Otworzyli przed nim szerokie możliwości, wprowadzając do sztuki przyrodę w całym jej pięknie i prawdzie. Wyznacznikiem młodopolskiego malarstwa stała się nastrojowość, rozumiana jako konieczność wyrażenia przez artystę tego, co dzieje się w jego duszy, by wywołać w widzach i czytelnikach nastrój pokrewny temu, w jakim znajdował się on sam w chwili tworzenia. Artyści akcentowali wszechwładność żywiołów, potęgę natury, jej zmysłowość i piękno.
Jan Stanisławski, Malwy – polska jesień,1900, MuzeumNarodowe w Krakowie
Młodopolski świat wyobraźni najpierw odkrył, jak zauważa Maria Podraza-Kwiatkowska, „ puste i martwe ugory, z czasem zamieniają się w rozkwitłe sady, w żyzne ogrody, w pokryte bujną pszenicą pola”.
Ulubionymi motywami kwiatowymi młodopolan były maki, malwy, dziewanny, słoneczniki czy bodiaki, które – nobilitowane do roli pierwszoplanowych bohaterów – inspirowały artystów, literatów, poetów. Zainteresowania te potwierdzają pełne podziwu dla natury słowa Stanisława Wyspiańskiego, który pisał: „Malwy, dziewanny, co za cudne rośliny. Jakie strzeliste kształty pędów, jakie to żywe rozmowne kwiaty”, a także jego twórczość, zwłaszcza monumentalna. Podobnie zafascynowany pięknem natury Józef Mehoffer oddał jej hołd na przykład w pełnym kwiatów Dziwnym ogrodzie. Naznaczone nastrojowością i symboliką piękne, niepokojąco ekspresyjne kwiaty malował Wojciech Weiss.
Jan Stanisławski, Bzy, pomiędzy 1900 a 1904, Muzeum Narodowe w Krakowie
Szczególnym piewcą kwiatów był Jan Stanisławski, który od 1885 roku wielokrotnie je portretował: umieszczał na pierwszym planie, kadrował niczym fotograf botanik, by następnie nie tylko wykorzystać jako pretekst do malowania efektownych, pełnych kolorów kompozycji, ale i uchwycić grę światła i emocji kolorystycznych. Malował maki, utrzymane w zgaszonej tonacji zieleni i różów, które z delikatnie wygiętymi łodygami przywodzą na myśl falujące secesyjne formy; malwy – eleganckie i dekoracyjne, symbolizujące polską jesień; wiosenne strojne bzy; samotną na stepie dziewannę, która na obrazach Stanisławskiego, jak w wierszu Bronisławy Ostrowskiej, „stoi przygięta, miłosna – jak południca”. Bohaterem swoich obrazów uczynił również malowane w krakowskim ogrodzie botanicznym wytworne rododendrony.
Cytując Wiesława Juszczaka, „znajdujemy się tu wobec zindywidualizowanego portretu rośliny, która – niby wielki aktor w subtelnym psychologicznym dramacie, niespodziewanie »staje się« na scenie i fascynuje nas swą osobowością jeszcze przed wypowiedzeniem pierwszej kwestii”.
Kolejne pokolenie młodopolskich malarzy pejzażystów dostrzegających piękno przyrody to przede wszystkim liczne grono uczniów krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i prowadzonej w latach 1896–1907 przez Jana Stanisławskiego klasy pejzażowej. Wśród nich Stanisław Kamocki, bracia Czajkowscy, Stefan Filipkiewicz czy nawet Alfons Karpiński, którzy dostrzegali urok barwnych kwiatów w naturze, ale sięgali po nie również jako po klasyczny element eleganckich martwych natur.
Najpiękniejsze obrazy z najpiękniejszymi młodopolskimi kwiatami obserwowanymi w okolicach Krakowa, w tym efektowne Malwy Stanisławskiego można podziwiać w krakowskim Muzeum Narodowym na wystawie „Kraków 1900”.
Urszula Kozakowska-Zaucha