Bycie florystą to fantastyczna i bardzo kreatywna praca.
Praca ta jednak daleko wykracza tylko poza kreatywność. Wiele kwiaciarni zaczyna również doceniać umiejętności sprzedażowe. Często jeszcze to klient musi tłumaczyć nam czego chce. Dalej jest bardzo dużo do zrobienia w zakresie świadczonych przez nas usług poza kwiaciarnią. Zamiast pozwolić klientowi pytać, zacznijmy to my służyć mu radą.
Co jednak jeżeli mamy trudności ze znalezieniem wiedzy?
Niewiele wiemy o nowych odmianach czy nowościach rynkowych. Hurtownicy nie są zainteresowani inwestowaniem w informacje. Zaryzykuję stwierdzenie, że spora ich część nie podziela naszej pasji do kwiatów.
Kreatywność w wykonaniu bukietów czy kompozycji to jedno, a sprzedaż to druga część tego medalu. Żeby wykazywać się kreatywnością, żeby pokazywać kolejne propozycje trzeba zarabiać.
Wielu z was napisze w tym miejscu o ograniczeniach, uwarunkowaniach miejsca czy wręcz o tradycji tego co się u nich sprzedaje. Wtedy odpowiem krótko: to my sami tworzymy ograniczenia.
Nie wystarczy być na kolejnym pokazie, warsztatach, kupić książkę czy czasopismo branżowe. Trzeba spróbować otworzyć swój umysł i dopuścić inne niż dotychczas formy działania.
Dyskutujmy, wymieniajmy pomysły, korzystajmy z doświadczeń innych. Pozwólmy na dzielenie się naszą pasją. Przecież kwiaciarnia dla wielu z nas to nie tylko praca. Jeżeli mówimy o pasowaniu czy chęci pracy od 9.00 do 17.00 to nie narzekajmy na marne zarobki i brak perspektyw.
Zacznijmy od pozytywnego myślenia. Niezmiernie ważne jest, aby się dobrze bawić tym co chcemy robić.
Rozmawiałem z wieloma osobami, które wstępnie chciały wziąć udział w akcji “Floryści Dzieciom”. Najtrudniej było przełamać u nich stereotyp myślowy i znaleźć chęć pozytywnego myślenia. Czasami się udało.
Akcja ta jest klasycznym przykładem robienia czegoś co wykracza poza tzw. ramy codzienności.
Dziękuję wszystkim tym, którzy spróbowali chcieć.