Okres letni jaki mamy za oknem mobilizuje nas do szalonych projektów. Tym razem wraz z koleżankami Elżbietą Rakowską i Moniką Grelus postanowiłem stworzyć bukiety z roślin, które mamy w ogrodzie, na łące czy też na parapecie okiennym. Każdy z nas miał przygotować przynajmniej 5 bukietów i jak się później okazało to było ich nawet sporo, bo w sumie przeszło 20. Ale od początku…
Cały pomysł pojawił się na urodzinach u Moniki. Przy lampce wina. To wtedy rodzą się najbardziej szalone pomysły. Wszyscy byliśmy rządni florystycznych wyzwań, a więc powstał plan. Plan wspólnych warsztatów z bukietów ślubnych. Postanowiliśmy, że za równo 2 tygodnie każde z nas ma stworzyć bukiety ślubne. Bukiety te miały być z traw zebranych na łące, kwiatów z ogrodu jak i roślin które mieliśmy w domach. By nie posiłkować się giełdą i hurtowniami kwiatowymi, ale kwiaty zebrać samemu. Bukiety miały być inne, z pomysłem… Nie musiały być komercyjne… Ważne żeby mieć pomysł na bukiet, na to jak dobrze zrobić do technicznie. Poza tym na przyszłość wiemy już, ile materiału będzie potrzebne do stworzenia takiego bukietu i ile czasu na jego pełne dopracowanie. Warsztaty te prowadziliśmy sami… Sami dla siebie.
Budowaliśmy swoje wspólne portfolio, ponieważ każde z nas mogło się podpisać pod bukietem stworzonym przez drugą osobę, wywołać i wstawić do albumu ślubnego bez żadnych pretensji o kradzież zdjęć. To były Nasze wspólne bukiety. Do których każde z nas miało prawa autorskie.
Nie kontaktowaliśmy się wcześniej ze sobą, co każde z nas będzie robić. Forma, dobór kolorów, dobór roślin, wszystko było tajemnicą. W ten sposób nie było możliwości kopiowania czyjegoś pomysłu, co wprowadzało stan napięcia i twórczego podniecenia.
Po stworzeniu bukietów, a każde z nas pracowało nad nimi do 3 nad ranem, przyszła upragniona chwila ich prezentacji. Po szybkim śnie jechaliśmy na nasz plan zdjęciowy z samego rana, by mieć dobre światło do zdjęć. Nasz plan zdjęciowy – skoszone pole z balotami słomy. Urokliwe do bukietów polnych, a zarazem tak kontrastujące do tych nowoczesnych, w których wyobraźnia nas nie ograniczała. Później tory kolejowe i stare drewniane drzwi stodoły pokryte w połowie winobluszczem. Bo bukiety na każdym tle miały zupełnie inny odbiór.
Pomoc znajomych była nieunikniona. Piotrek i Anita, którzy robili zdjęcia oraz Marta która prezentowała nasze bukiety. W gronie znajomych czas upływał szybko. Prace koleżanek wspaniałe i pracochłonne. Cudownie raz na jakiś czas dać upust swojej fantazji, dać się ponieść pomysłom… Spełnić się twórczo i nie myśleć o tym „czy się to sprzeda”. Można zarazem poszerzyć ofertę ślubną dla Panien Młodych którym się znudziły tradycyjne bukiety i chcą „czegoś innego”. Mamy wtedy im co pokazać, a zarazem pochwalić się swoim florystycznym warsztatem. Polecam, jeśli macie znajomych florystów takie wspólne warsztaty. Nawet samemu warto raz na jakiś czas wyjść z kwiaciarni czy też pracowni i się sprawdzić, zrobić coś… co chcemy zrobić, bo po prostu chcemy. A w gronie przyjaciół realizacja takich pomysłów to sama przyjemność. Poza tym… mam teraz super bukiety w moim ślubnym albumie 😀