Jest niedziela, godzina 16:00. Jeszcze trochę i nastąpi uroczyste rozdanie dyplomów. Poznaję wtedy pana Janusza Błaszczyka, redaktora naczelnego forumkwiatowe.pl, który prawie od razu proponuje mi napisanie artykułu o egzaminie. Około 2000 znaków, krótki deadline, bo Internet żyje szybko, moje wrażenia i inspiracje… Podnoszę rękawicę, ale po chwili dochodzi do mnie, że jest to duże wyzwanie. Muszę przelać na papier wszystkie emocje i doświadczenia, które towarzyszyły mi w tym czasie, ale przede wszystkim muszę zastanowić się, czym był dla mnie ten egzamin.

Każda historia ma swój początek

Egzamin czeladniczy rozpoczął się 20. września po godzinie 9:00 w Oranżerii Pałacu w Wilanowie. Tak oficjalnie, jak widnieje w dokumentach. Uważam jednak, że mój prywatny egzamin rozpoczął się dużo wcześniej, z chwilą gdy pierwszy raz przekroczyłam mury Szkoły Florystycznej Małgorzaty Niskiej. Zaskakujące stwierdzenie, ale jestem pewna, jednego. Nie byłabym w stanie wykonać tak dobrze moich prac, gdyby nie ogrom wiedzy i umiejętności, który przekazała mi pani Małgorzata. Nie czułabym się tak dobrze, podczas przygotowań jak i w dniach egzaminów, gdyby nie moje koleżanki i kolega, z którymi dzielnie walczyliśmy ze stresem, upływającym czasem i skomplikowanymi nazwami łacińskimi. Przez rok zjazdów poznaliśmy się tak dobrze, że wiedzieliśmy kogo mamy wesprzeć dobrym słowem, a kogo kopnąć w przysłowiowe cztery litery i zapędzić do pracy. Pomagaliśmy sobie za wszelką cenę, ponieważ zależało nam, aby każdy zdał egzamin najlepiej jak to było możliwe. Śmialiśmy się razem, ale i kłóciliśmy się, jak w rodzinie. Florystycznej rodzinie, którą z całą pewnością już jesteśmy.

Mój egzamin rozpoczął się również z chwilą wyboru prac, które miałam wykonywać. Było to dla mnie trudne zadanie, ponieważ długo nie byłam w stanie zdecydować się, jaką ścieżką mam podążać, jakie techniki czy materiały wybrać. W końcu dotarło do mnie, że najlepsze inspiracje możemy czerpać z przyrody, która nas otacza. Postanowiłam za punkt wyjścia obrać różne ekosystemy kuli ziemskiej i w oparciu o ich charakterystyczne cechy i emocje, które wzbudzają, stworzyć projekty prac. Od tamtego czasu moje pomysły ewoluowały i być może zatarły się pierwotne założenia poszczególnych kompozycji, jednak tak wygląda proces twórczy i ostatecznie jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego.

Coś się kończy, coś zaczyna?

Pisząc ten artykuł, co jakiś czas zerkałam na leżącą obok mnie teczkę z dyplomem. Przypominałam sobie radość, jaką czułam odbierając go, ale równocześnie smutek z zakończenia ważnego etapu w moim życiu zawodowym  i prywatnym. Mam jednak świadomość, że egzamin czeladniczy był tylko przystankiem na drodze florystycznego rozwoju. Teraz chcę trochę odpocząć, by już niedługo w pełni sił rozpocząć nowe kwiatowe wyzwania.

Galeria zdjęć prac z egzaminu:

O autorze

Anna Grabkowska-Pikor

Jestem mgr inż. arch. krajobrazu, ale przede wszystkim świeżo upieczoną florystyką - czeladnikiem, absolwentką Szkoły Florystycznej Małgorzaty Niskiej. Pracuję w kwiaciarni i gdy tylko mogę, staram się być czynnym uczestnikiem wystaw i pokazów florystycznych. Duży nacisk stawiam na naukę, dążę do tego, by być jak najlepszą florystką.