Florystyka zimą

25/01/2010

florystykaWstaję rano, pierwsze co widzę – białe dachy.
Schodzę do kuchni i cała masa śniegu prawie wlewa mi się na podłogę. Żeby otworzyć auto, najpierw muszę do niego dotrzeć, odśnieżyć drzwi, żeby wymacać klamkę. Potem pięknie jadę po ubitej śnieżnej drodze i czuję wolność i przypominającą Skandynawię przestrzeń.
Po około 10 minutach trafiam na pierwszą krajówkę i trzeźwieję w pokrytej koleinami rzeczywistości, wśród mistrzów jadących środkiem lub , o zgrozo, z prędkością z jaką ja wyprowadzam psa na spacer. W końcu trafiam do kwiaciarni w centrum miasta i pierwsze co robię , to… zaparzam kolejną kawę, już bez mleka, bo i tak otacza mnie biel i miejscami kawowy śnieg. Po kawowym rytuale przychodzi czas na walkę z wiatrakami, tylko, że moimi wiatrakami są hałdy śniegu utrudniające moim klientom dotarcie do kwiaciarni. Znacie to , czy to tylko mój sen?

Florystyka zimą … gdzie tu jest miejsce na florystykę? Znów zastanawiam się czy przetrwam do marca, myślę , główkuję, kolejny raz podsumowuję miniony rok i szukam rozwiązań, aby uniknąć kolejnych błędów…

Stan taki trwa dzień, dwa, trzy aż wreszcie budzę się z letargu. Biegnę zażyć trochę sztucznego słońca, głośno puszczam brazylijskie rytmy i łapię energię. Kolejne zebranie w pracy, kalendarz otwarty, ważne daty zaznaczone.

Planujemy najbliższe miesiące, wygrzebujemy wszystkie zapasy i staramy się z nich coś wydziergać. Jest energia, Zapał! TWÓRCZOŚĆ! W końcu tylko zimą mamy czas na przygotowanie zapasów konstrukcji, pobawienie się w rzeźbiarzy, artystów ludowych, po prostu zimowa florystyka pełną gębą.

Klejenie, wiązanie, wyginanie, owijanie, malowanie, drutowanie… śpiewając na podobieństwo znanego utworu Ryśka: „warsztat mój to jest to, kocham go…”!!! I dni szybko mijają, brak klientów już nie dołuje, przecież to styczeń, on zawsze tak wygląda.
Ale spirala zaczęła się kręcić i zatacza koło. My mamy kwiaciarnię wysprzątaną, tryskamy energią i uśmiechem, wprowadzamy zmiany, kolejne przemeblowania i znów jesteśmy kreatywne. Klienci natychmiast to zauważają i chodzą choćby popatrzeć, nacieszyć oko. A u nas już nie widać świąt, zmęczyły nas od listopada mocno. Dalej jest zimowo, czysto ,biało, ale tu i ówdzie pojawiają się nieśmiało zwiastuny wiosny, albo nam się wydaje, że to już upragniona wiosna, w końcu jest dopiero styczeń. Akcenty wesołych kolorów kuszą, kuszą skutecznie. Bardzo lubię połączenia gałęzi , konarów z wiosennymi kwiatami. Duży kontrast faktury, koloru, energii. Mocny-słaby, stary-młody, stonowany –jaskrawy. Dobre zestawienie da nam harmonię, trzeba tylko uważać żeby nie przesadzić, bo wyjdzie jak na straganie. A tego nie chcemy, oj nie…

Sprawdzona zasada, że w kwiaciarni powinniśmy także porę roku wyprzedzać o krok znów działa. Uśmiech też działa i jest zaraźliwy. Cudowna epidemia.

W tym wszystkim na zapleczu i w domu piętrzą się kartony z gotowymi konstrukcjami, manszetami. Jest też kilka pudeł z własnej roboty osłonkami, trwa wyrób serduszek na Walentynki i cały następny rok, w końcu nie lubimy chińszczyzny, to nie nasza bajka. Wyplatamy nawet koszyczki, bo są takie swojskie , z duszą. I to cieszy, bo za chwilę nie będzie gdzie rąk włożyć, a ja nie lubię gotowych konstrukcji, te nasze same projektujemy, ciągle zmieniamy wzory, materiały, leciutko wydłużamy lub skracamy, jak w modzie, niby to samo, a jednak inne. No i ta radość, ręce zajęte, „magazyny” pełne i pełna gotowość do kolejnego gorącego okresu.

Teraz mogę czystym sumieniem jechać na dłuższe narty, tam mi śnieg zupełnie nie przeszkadza.
Do zobaczenia na stoku:)
Monika Bębenek

O autorze

Monika Bębenek

mistrzyni florystyki, sędzina międzynarodowa. Zawodowo spełnia się w Kwiaciarni „Zielona Gęś” i w założonych przez siebie „Kwitnących Horyzontach – Edukacji Florystycznej”. Prowadzi warsztaty, szkolenia, pokazy, organizuje wystawy i plenery. Więcej o autorach ForumKwiatowe.pl...