Jako floryści na co dzień pracujemy z kwiatami, ale przecież jest to dla nas o wiele więcej niż tylko praca – kwiaty są również naszą pasją. Zgaduję więc, że wielu z Was tak jak ja nawet podczas wakacji nie może powstrzymać się od odwiedzania „kwiatowych” miejsc. Nic więc dziwnego, że nasz „plan” kilkudniowej wycieczki do Londynu zawierał również wizytę na targu kwiatowym Columbia Road Flower Market. To, co tam znalazłam, przerosło moje oczekiwania – nie tyle jeśli chodzi o same kwiaty, ale o niesamowicie pozytywny zastrzyk kolorowej, kwiatowej energii, którym chciałabym się tu z Wami podzielić. Bo jeśli kiedykolwiek zdarzy się Wam zwątpić w to, że ludzie kochają kwiaty i rośliny i lubią się nimi otaczać, to miejsce przywróci Wam tę wiarę. Zresztą zobaczcie sami – zapraszam Was dzisiaj na krótką fotopodróż po tym wyjątkowym miejscu 🙂
Kolorowe morze kwiatów wita nas już na samym początku Columbia Road Flower Market
W niedzielny, słoneczny poranek
Targ odbywa się tylko w niedziele rano i przed południem, mieliśmy więc szczęście, że niedzielny poranek przywitał nas pięknym słońcem – stereotypowej londyńskiej mglisto-deszczowej pogody nam oszczędzono. Wędrując w kierunku targu z najbliższej stacji metra – trochę niepewnie, gdyż moja orientacja w terenie i umiejętności czytania mapy pozostawiają sporo do życzenia – o tym, że jest to właściwy kierunek, utwierdzał nas widok coraz większej ilości ludzi idących z naprzeciwka – z naręczami kwiatów.
Pęk kwiatów w ramionach – znak rozpoznawczy każdego, kto w niedzielny poranek odwiedził Columbia Road Flower Market
Już od pierwszego momentu targ omamił prawie wszystkie nasze zmysły – rządzi tu chaos nasyconych kolorów, unoszący się w ciepłym powietrzu zapach kwiatów oraz odgłosy targu – gwar kupujących, nawoływania sprzedawców, a to wszystko na tle muzyki ulicznych grajków.
Sprzedawcy – w kwiatach po kolana – mają pełne ręce roboty
Columbia Road to uliczka z malowniczymi, niskimi domkami z cegły, sklepikami i barami, które w niedziele całkowicie nikną za rozstawionymi po obu stronach straganami. A między nimi „płynie” rzeka ludzi – nie ma gdzie włożyć przysłowiowej szpilki, a poruszać można się tylko w bardzo wolnym tempie, razem z tłumem. Przejście przez całość targu zajęła nam prawie godzinę!
Targ kwiatowy przyciąga równie wiele zwiedzających jak inne atrakcje Londynu – czyli tłumy!
Handel kwitnie…
Handel kwitnie – to wyrażenie powstało chyba po to, by określić to miejsce. Z kłębiących się tłumów co chwila wyłaniała się kolejna obładowana zakupami osoba – część z nich z zawiniętymi w papier pęczkami kwiatów ciętych, część z doniczkami. Aż przyjemnie było patrzeć. Nie mogliśmy się też powstrzymać od podpatrywania, jak ludzie załadowują kwiatami swoje samochody i rowery. Przeciętny rower, jak się okazuje, może przewieźć naprawdę sporą ilość doniczek!
Kwiaty kupione na targu podróżują do swoich nowych domów różnymi środkami lokomocji 🙂
Do wyboru, do koloru
Na straganach na Columbia Road znajdziemy zarówno kwiaty cięte, jak i doniczkowe, chociaż mam wrażenie że te drugie zdecydowanie przeważają. Rozłożone na ziemi, na znanych nam z giełdy wózkach i na drewnianych stołach znajdziemy tu zarówno doniczkowe kwiaty balkonowe, jak i ogrodowe oraz te przeznaczone do uprawy w domu. Jest więc wszystko – od bratków i pelargonii, poprzez uwielbianą tu lawendę w wielu odmianach, wszelkiego rodzaju byliny, aż po kaktusy, palmy czy nawet ozdobne drzewka cytrusowe. Rozmiary – w pełnej gamie, wcale nie tylko te małe – zresztą spójrzcie sami na tego sympatycznego Pana – i jak tu się nie uśmiechnąć?
….a kto nie dysponuje innym środkiem lokomocji, nosi zakupy na własnych barkach… 😉
O tym, że Anglicy uwielbiają ogrody, czytałam wielokrotnie w kryminałach w Agathy Christie, z którymi czasami lubię się relaksować – obok pogody ogród jest w jej książkach drugim najpopularniejszym tematem konwersacji. I oczywiście jest to stereotyp – ale jak tu w niego nie uwierzyć, patrząc na setki wynoszonych z Columbia Road doniczek? A wybór roślin ogrodowych był naprawdę ogromny.
Anglicy rzeczywiście wydają się kochać swoje ogródki…
Kwiaty cięte dominują na straganach ulokowanych na obrzeżach targu. Wystawione są w dobrze nam znanych holenderskich hobokach, plastikowych wiadrach lub po prostu ułożone w sterty, bez wody. Ilości kwiatów są ogromne – dorównują holenderskim straganom ulicznym. Praktycznie wszystko to pęczki kwiatów, nieoczyszczone, bukietów tu nie znajdziemy. Ceny wyraźnie opisane, mnóstwo ofert typu „3 pęczki za cenę 2-óch” itp. Jakie są ceny? Zobaczcie sami na zdjęciach.
Kwiaty ogrodowe obok egzotycznych, wiosenne obok letnich… – wybór jest tu naprawdę ogromny
Podczas gdy wśród wystawców roślin doniczkowych sporo jest angielskich ogrodników, miałam wrażenie że w wiadrach z kwiatami ciętymi dominuje import z Holandii. Gatunki kwiatów są wymieszane, bynajmniej nie dominują kwiaty sezonowe. Owszem, jak na wiosnę przystało, sporo było tulipanów, anemonów i jaskrów, ale równie dużo kwiatów typowych dla lata czy egzotycznych. W oczy rzuciły mi się m.in. ostróżki, hortensje, celozje, słoneczniki, lwie paszcze, piwonie, lewkonie, imbir, leucospermum, helikonie i strelicje.
Kwiatowy szał
Zwiedzający chodzą, oglądają, targują się, wybierają, kupują. Turyści robią zdjęcia, choć nie jeden z nich również nie mógł oprzeć się, by nie kupić choć jednego pęczka kwiatów. Wokół rozmowy, śmiech, w tle muzyka. Dookoła knajpki, park z ławeczkami, sklepiki oferujące mnóstwo doniczek, wazoników, dzbanków i innego typu naczyń. Atmosfera jest naprawdę niesamowita – taka pozytywna, optymistyczna – a wszystko kręci się wokół kwiatów. I wszędzie ludzie z naręczami kwiatów i uśmiechami na twarzy. Tak właśnie powinno być…
Na pozytywną atmosferę targu składa się również wiele innych elementów poza samymi kwiatami – muzyka, okoliczne knajpki, sklepiki z dekoracjami…
Nie wiem oczywiście, jak na tego typu targi zapatrują się angielscy floryści. Czy jest to dla nich silna konkurencja? Czy uważają to za przydatne zjawisko w popularyzacji kupowania kwiatów? Pewnie zdania są podzielone. Ale tej niedzieli w ogóle o tym nie myślałam – bo na Columbia Road Flower Market łatwo po prostu zanurzyć się w morze kwiatów i pozytywnych emocji, jakie w ludziach wywołują. Myślę, że póki te emocje są taki silne, póki mamy instynkt otaczania się zielenią, dla florystyki zawsze będzie wśród nas – ludzi – miejsce.
Pozdrowienia dla wszystkich z Columbia Road Flower Market 🙂
W dzień targowy ceglane domki nikną za regałami z tysiącami kwiatów i roślin doniczkowych
Handel kwitnie 🙂
Angielska lawenda to jeden z najbardziej promowanych produktów
Nie masz wazonu czy doniczki na kwiaty, które właśnie kupiłeś? Nie ma problemu – znajdziesz je w okolicznych sklepikach