Londyński targ kwiatów na Columbia Road

20/06/2013

Jest takie miejsce w Londynie warte polecenia miłośnikom kwiatów, a w szczególności tym pracującym w branży florystycznej. Uliczka Columbia Road w północno-wschodniej części Londynu, w dzielnicy East End, na co dzień spokojna, przy której znajduje się kilkadziesiąt sklepików, a w zasadzie małych galerii sztuki. W okolicy jest też kilka cukierni, małych kawiarni i pubów, gdzie na chwilę można odpocząć od londyńskiego zgiełku.


Sklepiki i kawiarnie na Columbia Road.

W przewodniku turystycznym po Londynie przeczytałem, że w każdą niedzielę to ciche miejsce zakwita, gdyż zamienia się w tętniący życiem targ kwiatów. Uliczka wypełnia się setką stłoczonych stoisk z roślinami z całego świata, między którymi przeciskają się klienci i turyści. Można tu wtedy kupić kwiaty cięte, rośliny doniczkowe, krzewy i inne ogrodnicze specjały. Sprzedawcy mają w ofercie wszystko co może zaspokoić angielską obsesję – ogrodnictwo.


Mijając klientów z pakunkami kwiatów, mamy pewność, że idziemy w dobrym kierunku.

Bardzo łatwo tam trafić, można dojechać metrem do stacji Hoxton, lub jeszcze lepiej londyńskim czerwonym autobusem jadącym w kierunku ulicy Hackney Road. Wysiadając z busa od razu wiadomo, w którym kierunku trzeba iść, widać to po szczęśliwych klientach wracających z targu z pakunkami kwiatów. Najbliższa okolica Columbia Street przypomina trochę okolice giełd kwiatowych: samochody dostawcze, wózki transportowe, pojemniki, kartony. Już tutaj handlowy ruch rzuca się w oczy: załadunek, rozładunek, dostawy kwiatów do stoisk, czuć klimat handlu kwiatami. Zbliżając się do celu mojego niedzielnego przedpołudniowego spaceru po Londynie, najpierw usłyszałem pokrzykiwania handlowców, później bogatą paletę barw a będąc bezpośrednio przy stoiskach poczułem urzekający zapach wszechobecnych kwiatów. To znak, że dotarłem do celu.


Tłoczno, gwarno, kolorowo – tak wygląda Columbia Road w niedzielne przedpołudnie.

Flower market jest czynny w każdą niedziele roku od godziny 8 do 16, nie ważne czy świeci słońce czy pada deszcz. Jedynym wyjątkiem jest niedziela która wypadnie akurat 25 grudnia – w święto Bożego Narodzenia. Rynek kwiatowy na Columbia Road jest znakomitym przykładem na lokalizację wielu biznesów o podobnym profilu działalności, tworzących miejsce handlu, które swoją specyfiką przyciąga klientów z całego regionu. To miejsce ma swoją kilkusetletnią historię, tradycję, stałych klientów. W międzyczasie były okresy prosperity, były też okresy kryzysu. W latach ’60 ubiegłego wieku rynek odrodził się i rozwija się do czasów współczesnych.


Flower market na Columbia Road w latach ’70 ubiegłego wieku. Źródło: www.spitalfieldslife.com

Flower market na Columbia Road współcześnie.

Przeciskając się między straganami zewsząd docierają zapachy, obrazy, dźwięki. Ale jeszcze bardziej zaciekawili mnie sprzedawcy, którzy co tydzień w niedzielę handlują tu kwiatami. O każdej porze roku, co tydzień spotykają się, przygotowują swoje stoiska aby czarować klientów. Większość z obecnych sprzedawców to kolejne generacje rodzinnych biznesów kwiatowych.


Carl Grover na swoim stoisku.

Ten zamyślony mężczyzna to Carl Grover, sprzedawca kwiatów – syn ogrodników Micka i Sylvii Grover, którzy od pięćdziesięciu lat sprzedają na Columbia Road wyprodukowane w swoim ogrodnictwie zioła. Carl rozpoczął swoja przygodę z kwiatowym targiem ponad trzydzieści lat temu, początkowo współpracując z wujem Bobem, jego ojcem i wujem Lee. “Chodziłem z ojcem na stary rynek Covent Garden Market kupować kwiaty i nadal czuję zapach frezji z tamtych czasów” – wspomina. “We wschodniej części Londynu jest wiele tętniących życiem miejsc i Columbia Road Market jest jednym z doskonałych przykładów. Klienci targu kwiatowego pochodzą z różnych środowisk, z okolicy i z całego Londynu, a turyści przybywają tu z całego świata. Mogą nie rozmawiać ze sobą na co dzień, ale tu na rynku kwiatowym ludzie przełamują bariery i aktywnie porozumiewają się ze sobą. Rynki są dowodem, że nadal posiadamy sztukę konwersacji, potrafimy wciąż żartować!”

Carl w każdą niedzielę wstaje o pierwszej w nocy, aby zdążyć przygotować swoje stoisko, przed przybyciem pierwszych klientów, którzy z reguły pojawiają się około 7 rano. Niewielu z nich zdaje sobie sprawę, że już w sobotę od rana sprzedawca przygotowuje kwiaty na niedzielę. Późnym wieczorem pakuje kwiaty do swojego busa. Carl jest zadowolony z wyboru branży, pomimo wielu niedogodności: pracy od wczesnych godzin rannych, w pogodę i niepogodę. Lubi przygotowywać kwiaty do sprzedaży. Przypomina, że te stragany na rynku Columbia Road w każdą niedzielę są wynikiem codziennej, ciężkiej pracy ogrodników z całego świata.

Widząc upadek rynku Covent Garden, Carl rozumie potrzebę ochrony Columbia Road i tradycji budowanej przez pokolenia. “Widzieliśmy inne utracone miejsca o wspaniałej atmosferze,” wyznaje swoją troskę o przyszłość rynku. Carl Grover jest czwartym pokoleniem sprzedawców kwiatów, wciela się w tą rolę z całego serca. Pełen energii i uroku, wylewny, przekształca swoją działalność w charyzmatyczny teatr uliczny. Carl ma zaszczyt być częścią tradycji londyńskich sprzedawców kwiatów, jak wyjaśnił: “Z biegiem lat, od kiedy zacząłem działać na rynku, byłem bardzo szczęśliwy, że mogłem pracować ze wspaniałymi ludźmi, z których wielu już niestety nie ma między nami. To czego nauczyłem się od tych ludzi, wzbogaciło moje życie.”


Denis Madden na swoim stoisku.

Kolejne stoisko, które odwiedziłem to miejsce pracy Denisa Madden. “Jestem tu od czterdziestu lat, od czasu kiedy w wieku siedemnastu lat poznałem dziewczynę, która była trzecią generacją tutejszych sprzedawców kwiatów. Jej rodzina handluje na tym targu od lat trzydziestych ubiegłego wieku, wtedy jeszcze dowozili kwiaty z Hoxton wozem zaprzęgniętym w konie. W młodości byłem piłkarzem, ale ojciec mojej dziewczyny zaproponował mi pracę na ich stoisku i w ten sposób naturalnie wtopiłem się w to środowisko. Sprzedaż na rynku jest bardzo specyficzna, okrzykami trzeba zachęcać klientów do zakupu. Lubię rozmawiać z ludźmi, więc z łatwością nauczyłem się aktywnie sprzedawać kwiaty, pewnie dlatego otrzymałem ofertę tej pracy.”

Denis wyrusza co niedzielę z Hertfordshire o godzinie 3:30. “O 16:30 będę już zmęczony, cały dzień na nogach to bardzo wyczerpujące”. Jego wytrzymałość jest godna podziwu, ponieważ handel na Columbia Road jest jedną z trzech jego działalności. W każdy piątek Denis sprzedaje kwiaty w Uppingham w Rutland a w sobotę w Saffron Walden. Dodatkowo dwa dni w tygodniu przeznacza na zakup i przygotowywania towaru do handlu. Jednak Denis jest pełen humoru i energii, tym bardziej, że kolejna zima za nim. “Nauczyłem się tolerować zimno, nie straszna mi zła pogoda w zimie, jak i wysokie temperatury w lecie. Jedynym problemem to niekorzystny wpływ skrajnych temperatur na kwiaty, a przecież handel odbywa się na ulicy.” – wyjaśnia w kategoriach czysto praktycznych. “Jestem już na emeryturze. Pewnego dnia zapakowałem się i wyjechałem do Francji, ale ciągle myślami wracałem do mojego ulubionego zajęcia… Co mogłem zrobić? Wróciłem, rynek jest moim życiem i nie zamierzam z niego rezygnować.”


Kenny Cramer na swoim stoisku.

Kenny Cramer to sprzedawca kwiatów z tradycjami od trzech pokoleń. “To jest rodzinny biznes. Handel kwiatami rozpoczął mój dziadek Bill, pomagał mu mój ojciec Ron, a teraz działam ja. Jesteśmy tu, od lat ’60 ubiegłego wieku, kiedy handel kwiatami na rynku zaczął się odradzać. Pierwszy raz przyjechałem tu, gdy miałem sześć lat, to nie było to, co jest teraz, wtedy było tylko dwanaście stoisk. Po ukończeniu szkoły, gdy miałem siedemnaście lat rozpocząłem tu pracę z moim tatą. W tygodniu prowadziliśmy kwiaciarnię na Lodge Avenue i jedyny dzień wolny miałem we wtorek i tylko wtedy gdy nie było w tym czasie zleceń weselnych lub pogrzebowych.”


Stuart Crump na swoim stoisku.

Najgłośniejszy na rynku jest Stuart Crump, jego humorystyczne okrzyki przyciągają uwagę klientów. Jest sprzedawcą stosunkowo nowym na rynku, Stuart rozpoczął swoja przygodę z kwiatami na Columbia Road przed dziesięcioma laty i pracował tu z przerwami. “Moja mama była wykładowcą florystyki na uczelni w Southwark,” – opowiada dumnie. “Więc kiedy opuściłem szkołę w 1994 roku to otworzyłem kwiaciarnię w Tottenham, a potem na Edgware Road.” Stuart w każdy wtorek leci do Holandii, gdzie spędza dwa dni każdego tygodnia i kupuje na tamtejszych giełdach rośliny na niedzielę. W tym tygodniu, Stuart miał znakomity wybór storczyków w konkurencyjnych cenach. Jestem przekonany, że cena w przypadku jego klientów nie ma wielkiego wpływu na decyzję zakupu. Stuart potrafi sprzedać wszystko i w każdej cenie, jeszcze nie kończy obsługiwać jednego klienta, a już prowadzi rozmowy z kolejnymi.


Na tym rynku kwiatowym, każdy znajdzie coś dla siebie. Ciężko oprzeć się zachętom sprzedawców.

Widząc jak bogaty asortyment roślin oferowany jest na rynku, jak znakomicie sprzedawcy zachęcają do zakupu, nie można się dziwić, że każdy odwiedzający w niedzielne przedpołudnie szybko staje się klientem. Każdy z odwiedzających targ znajdzie tutaj coś dla siebie, jedni odchodzą stąd z ciekawą rośliną do swojego ogrodu inni z naręczem ulubionych ciętych kwiatów. Jest to miejsce na którym wciąż żywa jest umiejętność głośnego zachęcania do zakupów. Sprzedawcy przekrzykują się między sobą informując o coraz ciekawszych i śmieszniejszych ofertach. Obserwując aktywną sprzedaż uzmysłowiłem sobie – jak smutne są nasze giełdy kwiatowe w porównaniu z tym londyńskim targiem. Jeżeli tylko sprzedawcy kwiatów odważyli by się i uaktywnili swoje działanie, wykorzystując techniki londyńskich kolegów po fachu to jestem przekonany, że tym działaniem zwiększyli by swoje obroty kilkakrotnie, a handel na polskich giełdach by trochę ożył.


Rynek kwiatowy w Londynie jest bardzo dynamiczny, transakcje zawierane są co chwilę.

Tutaj w Londynie na żywo można przejść praktyczną lekcję ekspozycji kwiatów, kompozycji kolorów, sposobu oznakowania asortymentu, pomysłów marketingowych a przede wszystkim lekcję obsługi klienta. Dla mnie największą atrakcją były przekrzykiwania sprzedawców. Na co dzień ten sposób reklamy jest niespotykany na naszym rynku kwiatowym, jestem przekonany, że warto byłoby zastosować tą zapomnianą formę promocji przez sprzedawców na naszych giełdach kwiatowych.


Pięknie wyeksponowane kwiaty czarują klientów.

Wizyta na niedzielnym targu kwiatowym daje nowe spojrzenie na branżę kwiatową i może nauczyć wiele ciekawych umiejętności – sprzedaż bezpośrednią, ekspozycję kwiatów, oznakowanie towarów, krótkie komunikaty promocyjne (pisane i mówione). Uważam, że jest to miejsce warte zobaczenia podczas pobytu w Londynie! Rynek kwiatowy na Columbia Road ma swoją kilkusetletnią historię, którą opiszę w kolejnym artykule.

Andrzej Dąbrowski
konsultant w biznesie florystycznym

www.florand.com.pl

Zdjęcia: autor artykułu oraz www.spitalfieldslife.com

O autorze

Andrzej Dąbrowski

Urodził się, mieszka i pracuje w Bolesławcu. Wżenił się w biznes florystyczny w 1994 roku i w związku tym pozostał do dzisiaj. W międzyczasie ukończył Akademię Ekonomiczną we Wrocławiu w zakresie zarządzanie przedsiębiorstwem.Więcej o autorach ForumKwiatowe.pl...