Stosowanie techniki we florystyce pozwala na rozwiązywanie wielu problemów. Dzięki niej możemy wykorzystywać wiedzę teoretyczną w praktyce, ćwiczyć swoje umiejętności, a także szybciej i sprawniej pracować. Technika to prawidłowość wykonania aranżacji według pewnych ustalonych zasad. Jeśli ją dobrze opanujemy, to osiągnięcie dobrego efektu końcowego przychodzi zdecydowanie łatwiej. Można jednak zapytać: a gdzie jest wolność twórcza? Może warto zrzucić sztywny kaganiec techniki i pozwolić sobie na swobodę w tworzeniu kompozycji? A może istnieje złoty środek między inspiracją, wolnością tworzenia, a idealnym wiązaniem bukietów czy perfekcyjnym mocowaniem konstrukcji?

W poszukiwaniu złotego środka

Uczyłam się w wielu szkołach i u wielu florystów. Mam swoją kwiaciarnię, ale i szkołę florystyczną, przeprowadzam też sporo egzaminów i konkursów. Znajomość techniki jest więc dla mnie szalenie ważna. Nie oznacza to jednak, że jestem jej niewolnikiem! Bardzo ciekawym doświadczeniem, które pozwoliło mi wypracować własny, wewnętrzny konsensus, było zetknięcie z florystyką niemiecką i angielską, które reprezentują zupełnie odmienne podejścia do tematu techniki.

Pracując z niemieckimi florystami uczono mnie perfekcji, idealnych konturów, konsekwencji w stosowaniu wybranej techniki, dokładności i idealnego “wypielęgnowania” prac zarówno pod względem technicznym jak i kompozycyjnym. Dla przykładu, jeśli skręcałam drucik mocując probówki do konstrukcji, to musiał on być być skręcony tyle samo razy w tę samą stronę. Takim schematem działałam przez wiele lat. To była świetna szkoła przygotowująca do egzaminów i konkursów, a jednocześnie nauczyła pracy z drobnymi kompozycjami, biżuterią i wiankami komunijnymi.
Z drugiej strony poznałam florystykę brytyjską, w której panuje duży luz i swoboda, co po spotkaniach z nauczycielami niemieckimi było niezwykle skrajnym doświadczeniem.

Efekt? Nauczyłam się wykraczać poza standardy, ale… nauczyłam się też robić to dobrze. Często do tworzenia prac konkursowych wyszukiwałam lub sięgałam po skomplikowane metody, procedury, często odbiegające od przyjętych norm. Przykładem jest wybór techniki biżuteryjnej do skomponowania bukietu. By zaskoczyć i uzyskać wyższe noty na konkursach i egzaminach floryści poszukują coraz to nowych “patentów” i materiałów.

Po wielu latach nauczyłam się jak balansować pomiędzy niemiecką dokładnością i brytyjskim luzem, tak by kompozycja była dobra pod względem technicznym, ale pozostała w moim stylu. Nauczyłam się kiedy można odpuścić, a kiedy należy pozostać dokładną.

Czy złoty środek istnieje? Myślę, że trudno jest mówić o granicy i proporcjach jakie powinny określać nam udział techniki w kompozycji. Jest kilka zasad niepodważalnych, natomiast pozostałe są dość indywidualne, zależne od nas samych i od tego na jaką okoliczność jest dana praca wykonywana.

Florystyka – rzemiosło czy sztuka?

Dla wielu florystów technika jest wyznacznikiem kunsztu i poziomu rzemiosła. Często pokazanie form niekomercyjnych, niesprzedawalnych. Podobnie jak w modzie i fryzjerstwie robi się prace tak samo piękne jak i bezużyteczne. Tym właśnie różni się sztuka artystyczna od sztuki użytkowej. Pokazuje zarówno wiedzę jak i kunszt.

praca: Katarzyna Greta Szymkowiak (2014r)

Dla mnie florystyka jest rzemiosłem artystycznym – wykonujemy prace, które mają nie tylko cieszyć oczy naszych odbiorców, ale też mają być dla nich w pewnym sensie użyteczne. Tworzymy produkty, które mają nam “dać chleb” i pozwolić się z tego utrzymać. Trudno jednak odciąć się od wymiaru artystycznego tego zawodu. Ostatnio tęsknię za czymś nowym, za sztuką dla sztuki. Myślę sobie, że jeszcze “chwila” i wrócę do tego, ale tylko na jedną chwilę, na złapanie oddechu od codziennej pracy florysty w kwiaciarni. Odnalazłam też to co mnie, na ten moment, najbardziej porusza w kwiatach i we florystyce. Uważam, że to najlepsze co może spotkać florystę. Kiedyś lubiłam konstrukcje i tworzenie nowych form, dziś fascynuje mnie naturalność kwiatów, ich pokroje i naturalne piękno.

Jaki z tego wniosek? Czy technika florystyczna jest nam potrzebna?

Uważam że nie powinno się opierać tylko na technice i czystej teorii. Finalnie zaczyna nam to ograniczać możliwości i pole manewru. Należy jednak poznać procedury, metody i umieć je stosować po to, by po czasie zacząć eksperymentować, zmieniać, próbować, by otwierać swoje indywidualne ścieżki i charakter tworzenia. Po pewnym czasie każdy z nas będzie mieć swoje wypracowane techniki i sposoby, których często nie ma w książkach i to jest piękne. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie, by czuł się doskonale w tym co robi i nie stracił pasji! Dlatego znając techniki należy nauczyć się dążenia do celu różnymi drogami, a nie na ślepo podążać wyłącznie jedną i tą samą.

O autorze

Katarzyna Greta Grondkowska

Dyplomowana Mistrzyni Florystyki, właścicielka szkoły florystycznej Gretaflowers. Od wielu lat działam na rynku polskim szkoląc kolejne pokolenia. Na swojej ścieżce rozwoju florystycznego czerpałam z doświadczeń i mądrości moich nauczycieli. Andreas Faber, Gregor Lersch, Robert Miłkowski, Mariola Miklaszewska, Doreen Sider to moi przewodnicy w drodze do miejsca, w którym aktualnie jestem. Gretaflowers Szkoła Florystyczna to nie tylko szkoła, nie tylko kursy, nie tylko miejsce zdobywania wiedzy, ale także spotkanie z człowiekiem, wymiana doświadczeń, dzielenie się rozwiązaniami.