Od kilku lat dokładam wszelkich starań, by namówić florystów do stanięcia ZA obiektywem, czyli do fotografowania swoich prac – ze względów artystycznych, ekonomicznych, marketingowych czy po prostu praktycznych. I oczywiście przestać nie zamierzam, ale…
W tym mini-cyklu artykułów planuję być nieco przewrotna i postawię nasz florystyczno-fotograficzny świat do góry nogami. Nadszedł bowiem czas, by zmierzyć się z sytuacją, kiedy florysta staje PRZED obiektywem, a więc z tematem „florysty portret własny.”
Portrety wykonane podczas tegorocznej akcji Floryści dla WOŚP; zaczynając od górnego lewego rogu i idąc zgodnie z ruchem wskazówe zegara: Agnieszka Zakrzewska, Małgorzata Antonik, Marcin Januszkiewicz, Patrycja Żywczak, Kaja Wolińska i Łukasz Fronczak
Usiądźcie więc wygodnie przed komputerem i przygotujcie się na mocne doznania. Bo skoro przyjmuje się, że najlepsze artykuły, felietony czy inne utwory pisane to te, które zostały oparte na doświadczeniach własnych autora, i jeśli jest to zależność wprost proporcjonalna, to ten artykuł powinien być wręcz genialny 😉 Styczeń 2015 upłynął mi bowiem pod znakiem florystycznych portretów – i to zarówno ich robieniu, jak i pozowaniu do nich…
Zaczęło się od tego, że w ramach akcji „Floryści dla WOŚP” zorganizowanej jak co roku przez nasze ForumKwiatowe.pl stanęłam przed zadaniem stworzenia kilkudziesięciu portretów wszystkich uczestników akcji. Dzień sesji, a potem tydzień cyfrowej obróbki – to już nie lada portretowe wyzwanie. A następnie, pomimo dłuuugiego wzbraniania się, i ja musiałam w końcu stanąć przed profesjonalnym obiektywem, potrzebowałam bowiem tzw. „portret autorski” na wewnętrzną stronę okładki nowej, rozszerzonej edycji mojej książki. Ci, którzy znają mnie nieco lepiej, wiedzą jak wprawnie, z determinacją i zadziwiającą zręcznością umykam z przed obiektywu – ale tym razem moje wydawnictwo uciec mi nie pozwoliło.
Rok 2015 do tej pory był wiec dla mnie okresem zbierania portretowych doświadczeń – i tak narodził się pomysł na ten artykuł.
Gdy anonimowość odchodzi w siną dal
Zacznijmy, już mniej przewrotnie, od początku, czyli od tego, dlaczego florysta te kilka kroków przed obiektyw wykonać powinien i dlaczego portretu własnego potrzebować może.
Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, że żyjemy w czasach coraz mniejszej anonimowości? W dużej mierze „zawdzięczamy” to Internetowi i wszelkim mediom społecznościom, takim jak Facebook czy Twitter, ale również stronom www, systemom GPS czy cyfrowym bazom danych. Prawie o każdym z nas Google znajdzie dziś jakieś informacje.
Ten brak anonimowości, idący ręka w rękę z rozwojem cyfrowych technologii, przesiąkł również w sferę marketingu. Anonimowość nie jest już w modzie; mało tego – wielu z nas już jej instynktownie nie ufa. Doskonałym przykładem jest tu np. sprawdzanie potencjalnego, nowego partnera biznesowego. Czy zaufamy mu, jeśli nie znajdziemy go w Internecie? Jeśli nasi koledzy i koleżanki po fachu – z którymi kontaktujemy się przede wszystkim przez media społecznościowe – też danej firmy nie znają? Lub kogoś, kto w niej pracuje? Ta potrzeba weryfikacji staje się coraz silniejsza, a sprzyja jej oczywiście ciągle rosnąca liczba internetowych oszustw. A twarz, która dany biznes reprezentuje, świadomie i podświadomie wzbudza w nas większą ufność.
Biznes z ludzką twarzą
Dziś biznes to nie tylko „biznes” – funkcjonujący gdzieś tam wysoko w swojej ekonomicznej, oderwanej od rzeczywistości sferze. Biznes to ludzie, których klient chce poznać. Spójrzmy najpierw na strony największych korporacji – dziś znajdziemy na nich zdjęcia/portrety nie tylko zarządu, ale często i osób reprezentujących poszczególne działy. Natomiast mniejsze firmy, zwłaszcza te działające w branży usług, coraz częściej dodają do swoich stron www zakładkę „nasza drużyna,” na której znajdziemy zdjęcia portretowe i kilka akapitów opisujących każdego jej członka. I będą to nie tylko informacje oficjalne, czyli np. za jaki rodzaj zleceń dana osoba jest odpowiedzialna, ale i kilka lżejszych faktów z jej życia prywatnego, np. zainteresowania, hobby. Wszystko po to, by twarz biznesu stała się dla klienta jeszcze bardziej bliska.
Powiecie, że świat wielkiego biznesu i trendy, które w nim obowiązują, niekoniecznie znajdą odbicie w naszej rodzimej branży florystycznej. Ale myślę, że akurat w tym przypadku tak jest, a przykładów nie trzeba szukać daleko. Najbliższym na pewno będzie ForumKwiatowe.pl, na którego stronie internetowej właśnie się znajdujecie, i które ma swoją własną, rozbudowaną sekcję o autorach – ze zdjęciami oczywiście. A na stronach www kwiaciarni i pracowni florystycznych coraz częściej w sekcji „o nas” pojawia się zdjęcie właściciela i pracowników, a także informacje o nich.
Dalsze przykłady – przeglądając Facebook’a, znajdziecie całkiem sporo zdjęć florystów, którzy stanęli do sesji z kwiatami – i to często sesji kreatywnych. W czasopismach branżowych obok artykułów i felietonów już prawie zawsze pojawia się przynajmniej niewielkie zdjęcie autora. Do naszej florystyki przeniknęła też zapoczątkowana pod koniec zeszłego roku w USA moda, by cyfrowa kartka świąteczna rozsyłana z życzeniami do klientów przed Bożym Narodzeniem była dowcipnym zdjęciem wszystkich jej pracowników.
Artystyczna anonimowość już nie dla nas
Branża florystyczna przestaje więc być anonimowa, ale co ciekawe nie tylko na płaszczyźnie biznesowej, ale również na artystycznej. Takie jest przynajmniej moje zdanie, ponieważ florystykę uważam również za dziedzinę sztuki. A i na tym polu anonimowość nie jest już w modzie – czyli nie jest już „hip.” Intrygująca tajemnica owiewająca tożsamość artysty straciła swoją atrakcyjność w dobie kultury obrazkowej, informacji cyfrowej i cywilizacji pośpiechu, kiedy wszystko chcemy wiedzieć już, zaraz, natychmiast. Dziś kosztem – ale i wymogiem – sławy w branży artystycznej jest rozpoznawalność, a co za tym idzie brak anonimowości.
Floryści przed obiektyw marsz!
Na dzisiejszym rynku floryści potrzebują więc twarzy zarówno jako przedsiębiorcy, jak i jako artyści – a właściwie to nasi klienci jej potrzebują. I w ten sposób koło się zamyka i wracamy do tematu fotografii z wnioskiem, że przed obiektywem jednak stanąć warto.
Jeśli zdołałam Was przekonać, że projekt „florysty portret własny” wart jest Waszego czasu, zapraszam do mojego kolejnego artykułu z tej mini-serii, w którym zajmiemy się już bardziej praktycznymi aspektami stawania przed obiektywem. Dowiecie się z niego, co każdy z nas może zrobić, by jak najlepiej zaprezentować się na zdjęciach – bez sztabu prywatnych stylistów, wizażystów itp., bo jak wiadomo florysta wszystko musi zrobić sam 😉