Po tej imprezie moje nogi odmówiły posłuszeństwa.
Pogoda przez ostanie cztery dni była rewelacyjna. Słońce, słońce i jeszcze raz słońce. Czyż to nie wymarzona sceneria dla organizatorów Flower Show w Tatton Park?
Organizatorzy tej niezwykłej wystawy to RHS, czyli Royal Horticultural Society. Organizacja zaangażowana jest w wiele działań na rzecz zarówno szerokiego odbiorcy jak i członków. Jest bardzo skoncentrowana na pokazywaniu korzyści, jakie daje stosowanie nowych rozwiązań, ciągłe poszukiwanie i ulepszanie.
Miejsce eventu, Tatton Park, to jeden z najbardziej kompletnych zabytków w Wielkiej Brytanii. Ogrody zajmują powierzchnię 50 akrów. Na pobliskiej farmie hodowane są rzadkie gatunki zwierząt, a utworzony Park Jeleni, zajmuje 1000 akrów. Na terenie parku znajduje się przepiękny kompleks budowlany, sklepy specjalistyczne, herbaciarnia, restauracja, przygodowy plac zabaw dla dzieci. Organizowane są też imprezy i programy edukacyjne.
Postaram się napisać kiedyś kilka słów o samej organizacji i Tatton Park, ponieważ są na prawdę warte uwagi. Dziś natomiast chciałabym jeszcze “na gorąco” podzielić się moimi wrażeniami z “Flower Show”.
Na olbrzymich połaciach położonych przed ogrodzeniem parku, przygotowano rewelacyjną ogrodniczą imprezę. Nawet dojazd był perfekcyjnie oznakowany. Dodam tylko, że informacje o Flower Show wyświetlały się na drogowych ledach, tych samych które na co dzień informują o kolejkach, zablokowanych zjazdach, opóźnieniach i przypominają, że „znowu jedziemy za szybko”.
Rozłożenie wszystkich namiotów i hangarów dla wystawców, segregacja tematyki, przypominała mi małe miasteczko, świetnie zaplanowane. Z rozmysłem i dbałością o osoby odwiedzające to konkretne miejsce. Nie sposób było się tam zgubić. Strefa wystawiennicza, strefa pokazowa, strefa żywieniowa, strefa inspiracji, strefa meblowa i dekoratorska. Jak się chce, to można nawet utworzyć miejsce z opiekunkami dla naszych roślin, których kupiliśmy za dużo, a chcemy dokupić kolejne.
Również ławeczki na młyńskim kole zostały udekorowane kwiatami. Oczywiście, nie brakowało chętnych do jazdy, aby z góry podziwiać całą wystawiennicza przestrzeń. Uwierzcie mi, było co chodzić, po tej przestrzeni.
Meble ogrodowe, rzeźby ogrodowe, koszyczki, donice z naturalnego kamienia, piaskowca, fontanny (jedną chciałam ukraść, tak bardzo spodobała mi się, ale była bardzo droga – stąd pomysł napadu, ciiiiiii), szklarnie, narzędzia i wyposażenie. Nie jestem w stanie zliczyć tego wszystkiego. W szczególności rośliny i jeszcze raz rośliny oraz odwiedzający. Wszystko w cenie biletu za ok. 120 zł.
Ja osobiście, z braku pracy z kwiatami od dłuższego czasu, dostałam „małpiego rozumu”, czyli straciłam głowę, od tych wszystkich oferowanych roślin. Chce mieć pani swojski naturalny ogród? Proszę bardzo. To idealne rośliny dla stworzenia takiego miejsca. Chce mieć pani ogród w stylu zen? Proszę bardzo. Weźmiemy odpowiednie donice, fontanny, drzewa, kamienie.
Tak, wykonamy oczko wodne. Użyjemy do dekoracji i stworzenia odpowiedniego środowiska dla owadów i ptaków, odpowiednich roślin, aby mogły tu przebywać.
Czy pytała pani właśnie o patio? Tak jesteśmy mistrzami w organizowaniu tej przestrzeni. Aaaa, nic nie szkodzi, że to bardzo mała przestrzeń, damy radę ze wszystkim, obawiam się tylko, że musi pani zrezygnować z części wybranych wcześniej roślin, ponieważ nie zmieścimy tylu okazów na tym metrażu.
O tak. Wysłuchałam wielu odpowiedzi.
Jednak najcudowniejsze były dla mnie te, które dotyczyły pielęgnacji roślin. Nawet w ciekawy sposób można opowiedzieć o tworzeniu – dla nas, może zwykłego serca, wykonanego z pobielanej wikliny.
Wystarczy, że słucha się pasjonatów.
Opowieści o moich ukochanych paprociach i ich odmianach, mogłabym słuchać i słuchać.
Pospolita wcześniej trawa, już nie jest taka zwyczajna. To niezwykła roślina o wielu gatunkach. Potrafiąca na prawdę dużo znieść.
Ilość odmian żurawki zachwyciła mnie.
Sukulenty i kaktusy, wydają się jakby miały tylko i wyłącznie swój świat. Mimo, że kolczaste, to jednak zachwycające.
Bonsai, to cisza, kontemplacja, prawdziwy zen, inny zupełnie, jakby podświadomy stan. W pobliżu tych świadomie skarłowaconych roślin, człowiek czuje się jakby był pod kloszem a dźwięk docierał do naszych uszu – zniekształcony i cichszy.
Tilandsia, żyje swoim własnym życiem, oczywiście lewituje w każdej odmianie. Jedna od drugiej ciekawsza.
Oczywiście nie zapomniano o szkołach florystycznych i ogrodniczych. Dla miłośników florystyki, przygotowano 9 pokazowych stanowisk (zdjęcia powyżej). Tematem prac był karnawał, tylko jedna szkoła poruszyła zagadnienie formy i koloru. Jak widać dominuje tu feeria barw. Z uwagi na zadany temat wcale to nie dziwi, jednak myślę, że w tym roku dominuje multikolor, nie tylko w angielskiej florystyce. W naszym kraju również, można to zauważyć, choćby, po prezentowanych pracach dobrze znanych nam kolegów i koleżanek florystów. Jest to odejście od słodkich pudrów, zachowawczej monochromatyki. Teraz panuje ekspresja, żywioł, energia. Dla mnie niech trwa jeszcze przez jakiś czas. Wszystkie te intensywne kolory, zestawione razem w odpowiednich proporcjach, dają niesamowitą bombę energetyczną. To lepsze niż energy drink 😉
Wykonawcami prezentowanych prac byli uczniowie szkół ogrodniczych, firm florystycznych, stowarzyszenia promujące florystykę i zajmujące się organizowaniem wystaw, pokazów. Warto poczytać trochę ciekawostek, więc załączam kilka linków do wykonawców niektórych prac florystycznych:
http://www.nafascheshire.org.uk/
http://www.warwickshire.ac.uk/about_us/online_shop.aspx
Neil Whittaker. Nie obyło się bez jego wizyty dzisiaj. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to najbardziej medialny florysta brytyjski. Jest bardzo kontaktowy. Przynajmniej ja go tak postrzegam. Dla mnie Neil Whittaker jest wszędzie. Dość często bierze udział w takich spektaklach, jak opisywany dzisiaj, choć nie tylko. Udziały w wielu zagranicznych mistrzostwach, konkursach. Jest autorem wielu tutoriali na YouTube. Na brytyjskim rynku jest rozpoznawalny. Ja darzę go dużą sympatią. Na co dzień Neil prowadzi swoją kwiaciarnię w Irlam. Sam lokal, jeśli mam go porównać do większości polskich kwiaciarni, ma sporą powierzchnię. Myślę, że ok. 60m2. Nie umiem powiedzieć ilu zatrudnia florystów, jednak od czasu do czasu odwiedzając jego kwiaciarnię, widziałam, że osobiście też wykonywał różne aranżacje.
https://www.designelementflowers.com/about-us.htm
Wiecie jaka jest największa skucha na świecie?
Kiedy wstydzicie się zapytać mistrza o pracę.
Nalegam, nigdy tego nie róbcie. Zawsze należy pytać o naukę, współpracę. Każdy ma swój początek. Dalej zaczynamy tworzyć naszą drogę, ale nie znamy jej końca. Moja mistrzyni florystyczna Dorota Kwiotek, u której pobierałam naukę w latach 2007/2008 we Wrocławiu, powiedziała mi kiedyś podczas naszych rozmów: Ewa, ja uważam, że nie tytuły, czy wygrane konkursy i mistrzostwa są ważne. Ważna jest droga. To bardzo mądre słowa. O ile nie istnieją negatywne pobudki osobiste, niechęć i brak porozumienia, przekraczajcie granicę poznawania.
Dlaczego tak piszę?
Ponieważ skapitulowałam przed kwiaciarnią Neila Whittakera dwa razy.
Cóż.
Należy kończyć tę historię. Dzień był bardzo udany. Radość zagościła w moim sercu. W tym dniu towarzyszyły mi : starsza córka Ewa i jej serdeczna przyjaciółka Justyna. Jak napisałam na początku, nogi odpadły od mojego tułowia. Dobrze, że głowa pozostała na swoim miejscu.
Dziękuję wszystkim czytającym, za czas poświęcony mojej lekturze. Bardzo lubię dzielić się swoimi emocjami, po takich wydarzeniach. Oczywiście, nie będę sobą, jeśli nie napiszę, że jak zawsze brakowało mi bardzo kilku osób z naszego florystycznego świata.
Pozdrawiam,
Ewa M.