Rozplenica japońska (Pennisetum alopecuroide), zwana piórkówką japońską.
To, że uwielbiam trawy w ogrodzie nie jest tajemnicą. Mają one w sobie tyle wdzięku, że muszę przyznać, że mam do nich ogromną słabość. Ze względu na to, że mój ogród ma charakter graficzny to częściej sięgam po trawy kępiaste, a nie rozłogowe. Jedną z bardziej znanych jest rozplenica. Zarówno nazwa polska jak i łacińska nie jest zachęcająca, ale ta roślina aż się prosi by ją posiadać. Dużym atutem jest to, że jest ozdobą ogrodu zarówno latem jak i zimą. Uwielbiam patrzeć na nią właśnie zimą, jak porusza się na wietrze podczas gdy wszystko śpi.
Rozplenica to roślina wieloletnia traktowana jak bylina. Co roku pięknie wyrasta i co roku jest większa i większa. Wiosną ścinam ją kilka centymetrów od ziemi by dać miejsce nowym liściom, a z czasem kwiatostanom. Po takim zabiegu nie wygląda ona zbyt atrakcyjnie, dlatego wokół jej kęp posadziłam rośliny cebulowe, które cieszą oko podczas gdy rozplenica jeszcze śpi.
Ścięte wiosną liście wykorzystujemy do konstrukcji w bukietach lub do oplatania wieńców. Natomiast teraz i jeszcze przez długi czas, czyli do mrozów, możemy korzystać z jej zwiewnych i miękkich kwiatostanów. Są trwałe i świetnie nadają się do kompozycji i bukietów. Podobno rozplenica również świetnie spisuje się w nasadzeniach tarasowych, więc może warto pomyśleć o obsadzeniu przed kwiaciarnią.
Na zdjęciach możecie zobaczyć prostą w wykonaniu kompozycję. Wystarczy naczynie, mały spacer po ogrodzie, kilka roślin i mam piękną kompozycje do domu. Myślę, że nie jeden klient też by się skusił.
Foto: Przemysław Tomczyk