Magdalena Birula-Białynicka: Jakie były Twoje początki w zawodzie? Wiele osób zostaje florystami po zakończeniu innej edukacji lub kariery zawodowej. Część natomiast rozpoczyna kształcenie florystyczne w bardzo młodym wieku.
Trine Norby: Byłam bardzo młoda, kiedy zdecydowałam jak mój przyszły zawód będzie wyglądać. Przypuszczam, że nie było to zachowanie przeciętnego nastolatka, ale ja od zawsze miałam bardzo poważne i dojrzałe podejście do pracy. Miałam 15 lat, gdy zaczęłam pracę w kwiaciarni, a właścicielka – bardzo miła kobieta – zabrała mnie na wielką giełdę kwiatową w Kopenhadze. Kiedy zobaczyłem ten rynek – wszystko zostało przesądzone. W wieku lat 16 pracowałam już na pół etatu w kwiaciarni, uczestnicząc w zajęciach buinessschool. Jedyny zawód, z jakim w życiu miałam do czynienie oprócz florystyki to tancerka tańca towarzyskiego. Wreszcie skończyłam szkołę i mogłam uczestniczyć w zajęciach zawodowych dl florystów. Więc myślę, że zawsze pracuję z kwiatami i jak na razie nie planuję żadnych zmian.
MBB: Jak wyglądała twoja dotychczasowa kariera we florystyka? Uczestniczyłaś w konkursach? A jakie masz plany na przyszłość?
TN: Uczestniczę w konkursach florystycznych od 2000 r. i jestem zadowolona z osiąganych rezultatów. Przez ostatnie osiem lat byłam nieustająco w czołówce najlepszych duńskich florystów. Brałam udział także w kilku nieoficjalnych konkursach. Moja półka z trofeami wygląda całkiem ładnie – ostatnim dodatkiem jest nagroda z konkursu Tivoli Flower show z sierpnia tego roku. Plany na rok? Wyglądają bardzo dobrze – mam w planie dużą ilość świątecznych pokazów, więc jesień pewnie spędzę w trasie
MBB: Czy masz swoją kwiaciarnię lub pracownię, czy pracujesz, jako freelancer i nauczyciel?
TN: Moja codzienna praca to praca w kwiaciarni. To jest to moja “główna” praca. Ale pracuję również, jako gościnny wykładowca w naszej szkole florystycznej, prowadzę warsztaty, pokazy oraz kursy doszkalające w ramach Duńskiego Stowarzyszenia Florystów.
MBB: Jesteś we współpracy ze znanym skandynawskim magazynem BLOMSTER. Proszę powiedz coś o tej pracy. Czy masz dużo swobody tworzenia czy pracujesz, jako część zespołu ustalającego i wprowadzającego nowe trendy?
TN: We współpracy dla BLOMSTER mam bardzo dużo swobody, wszelkie projekty i kreacje powstają jedynie w mojej głowie, pochodzą z mojej wyobraźni. To najczęściej działa tak, że mam swoje przemyślenia i pomysły, ale dzwonię do przyjaciół lub pokazuję im projekty prosząc o krytyczne uwagi. Poza tym staram się dużo pracować w kwiaciarni. Daje mi to możliwość nie tracenia kontaktu z biznesową stroną uprawiania tego zawodu. Nie wierzę w kreacje, które istnieją same dla siebie i nie mają jasnego przełożenia na to, co możemy sprzedać w sklepie.
MBB: Jak możesz opisać swój styl w pracy florystycznej? Jest to blisko tego, co można by określić “duńskim stylem”? Czy w ogóle istnieje coś takiego jak duński stylu we florystyce?
TN: Mój styl we florystyce? hmm. Cóż ja lubię próbować różnych rzeczy i mam głód wiedzy, lubię kwestionować wszystko i stawiać sobie coraz to nowe wyzwania. Nie sądzę, żebym miała jakiś charakterystyczny styl pracy. Przez te wszystkie lata zawodów sędziowie nie byli w stanie na pewno zgadnąć, która z prac jest mojego autorstwa. “Nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać.” Ale myślę, że zawsze doceniałam formę w pracach. Przypuszczam, że to typowe dla skandynawskiego stylu. Dużo charakteru i światła. Duńska florystyka rozwija się bardzo dynamicznie. Stawiamy sobie coraz wyższe standardy, przede wszystkim w duńskich mistrzostwach. I jest to wynik jak sądzę, tego, że coraz więcej duńskich florystów jest wysoko wykwalifikowanych, z międzynarodowym doświadczeniem i wielkimi ambicjami. Wprowadzają zmiany we florystyce niekoniecznie po to by zarobić więcej pieniędzy, ale dlatego że pcha ich zapał i wewnętrzny ogień.
MBB: Jaki jest najbardziej popularny produkt kwiaciarni? Bukiet? Jakie? A może coś innego.
TN: Najbardziej popularnym produktem w duńskiej kwiaciarni, jest oczywiście bukiet. Nadal przede wszystkim sprzedawany jest bukiet rokokowy, ale lżejsze, większe bukiety ponownie znajdują nabywców. Ludzie wychodzą dużo, a jest tradycja w Danii przynieść bukiet na wszystkie okazje: kolację, urodziny, odwiedziny chorego, z życzeniami itp. Dla nas to dobry zwyczaj – stale jest duży popyt na bukiety
MBB: Czy jest ulubiony kwiat i kolor dla Twoich klientów? A może sprzedajesz taki rodzaj produktów florystycznych, na jakie Ty masz nastrój?
TN: Ulubiony kwiat? Niemożliwie dla mnie do wybrania. Mam kolory i kwiaty, które mi się podobają bardziej niż inne. Ja lubię dać porom roku prowadzić mnie również w pacy florystycznej. Więc teraz, jesienią, mam mnóstwo traw, ogromnych hortensji, chryzantem i ciemniejszych barw: czerwony, pomarańczowy, brązowy, ciemny fiolet. Klienci również cenią i lubią sezonowość w kwiaciarni. Uważam, że powinny być jakieś sezonowe zmiany w asortymencie, nie zawsze tylko gerbera, róże, goździki, która są dostępne przez cały rok. Musi być coś więcej. Mam klientów, którzy chcą tylko białych i pistacjowych kwitów przez cały rok, ale nawet ci klienci lubią zmiany sezonu, więc nie czujesz, ten barokowy biało-pistacjowy bukiet jest zawsze taki sam.. Chciałbym powiedzieć, że klienci kupują moje projekty i bukiety, bo je lubią. Ale oni też je kupują, ponieważ widzieli moje nazwisko w gazetach i magazynach… Więc branding ma wiele do powiedzenia.
MBB: Czy masz ulubiony rodzaj prac florystycznych: jak ślub, święta, obiekty?
TN: Ulubiony rodzaj pracy? hmmm. Trudne pytanie. Pierwsze lata, jako dyplomowany florysta uwielbiałam wesela i florystykę ślubną. Następnie zmieniło się to na zainteresowanie kompozycjami w naczyniu. Potem florystyka pogrzebowa wydawała mi się moje interesująca. Mogę, więc powiedzieć, ze interesuje mnie wszystko. Kocham zmiany, jeden dzień ślub, następny to obiekty, I nawet lubię czyszczenie wazonów i kwiatów gotowych do sprzedaży. Ale ulubiony sezon to jest Boże Narodzenie. Uwielbiam być zajęta i mój ulubiony dzień to ostatni dzień przed świętami Bożego Narodzenia, najbardziej zajęty w roku. Zwykle daje pozytywnego “kopa”.
MBB: Co jest specjalnego w duńskich klientach, że jest u was możliwość pracy nad kosztownymi i ekskluzywnymi zamówieniami jak te realizowane przez Tage Andersena czy Nikolai Bergmanna? Czy masz tego rodzaju wysokobudżetowe zamówienia?
TN: Myślę, że to dla nich możliwe, bo są w Danii ludzie z tego rodzaju pieniędzmi. Istnieje poza nimi kilka sklepów, które realizują podobne zamówienia. Ale zarówno Tage jak i Nikolai to specyficzni floryści – to osobowości. I ktoś taki jak Tage Andersen – on jest jedyny w swoim rodzaju. To dwaj wielcy designerzy, z bardzo silne i jasne pojęcie na temat tego jak ma wyglądać ich praca. Coś, czego wiele sklepów może się uczyć. Kwiaciarnia, w której pracuję ma wśród klientów głównie farmerów, rzemieślników i niezamożne osoby. Nie powoduje to jednak by było u nas Malo kupujących. Mamy takie motto w pracy, że “pracujemy dla tych, którzy widzą różnicę”. Oczywiście musimy konkurować z supermarketami, – ale i tak sprzedajemy wiele pięknych dekoracji i bukietów.
MBB: Czy wolisz pracować samodzielnie, czy być częścią zespołu? Czy jest to dla Ciebie interesujące łącznie pomysłów z innych florystami czy jesteś raczej indywidualistką?
TN: Uwielbiam być częścią zespołu. Pracuję nad pomysłem lub projektem sama, ale jak tylko faza koncepcyjna jest skończona – staram się konsultować wyniki z kimś, kogo profesjonalizm i opinię cenię. Dołączenie ich uwag może dać jeszcze lepsze pomysły. Szczególnie w sklepie. Kocham moich kolegów, myślę, że dajemy sobie dużo wsparcia. I zobaczenie ich ekscytacji i radości z prac, o których z nimi rozmawiam, daje mi wiele energii. Dobry zespół to bardzo istotna rzecz i jeśli dodatkowo wszyscy potrafią być ze sobą szczerzy – niezwykle wspierająca. Kiedy szykuję się do demonstracji, może mi się wydawać, że jestem sama. Ale prawie zawsze ktoś jest ze mną, a nie tylko do przenoszenia, asystowania lub modelingu. To moralne wsparcie, oraz uczciwa ocena czy nie mówię za szybko, jakie były moje prace i jak reagowała publiczność reaguje. I co najważniejsze dane nam wszystkim jest przy tym dobrze się bawić.